Książki artystyczne

Co sprawia, że współpracują z nami najlepsi?

Gdy Andrzej Wajda, przygotowując prapremierę światową „Wesela” St. Wyspiańskiego na festiwal w Salzburgu, zaproponował nam wydanie słynnego dramatu w formie książki, poczuliśmy się zaszczyceni.

Wystawa “Wesela” Wyspiańskiego z ilustracjami Andrzeja Wajdy w ASP w Krakowie
Na zdjęciu od lewej; Urszula Kurtiak, Andrzej Wajda i Edward Ley podczas wernisażu Wesela – ASP Kraków

Zadanie nie było łatwe, gdyż termin był bardzo krótki. Czekaliśmy na wersję niemiecką, którą Karl Dedecius, prawdziwy ambasador naszej kultury i wybitny tłumacz literatury polskiej, ciągle jeszcze poprawiał.

Opracowaliśmy graficznie książkę. Naświetliliśmy blachy. Wszystko do druku było już gotowe. Specjalny papier, zamówiony w Fabriano, najstarszej w Europie papierni, miał nadejść lada chwila. Nie nadchodził. We Włoszech wybuchły wtedy strajki. Mimo prób wysyłki samolotem papier nie nadszedł w porę. Nie zdążyliśmy z wydaniem książki na premierę Salzburgu.

Zaczęliśmy wszystko od nowa w 2000 r. Pozyskaliśmy do współpracy wybitną typografkę z Moguncji, Igę Bielejec. Stworzyła specjalną czcionkę do tej edycji. Odręcznie pisany przez Andrzeja Wajdę notatnik reżyserski i szkice scen doskonale wkomponowały się w ideę książki.

_wyspianski-stanislaw-wesel.jpg

– Nie byłem do tej pory zadowolony z książek– ale ta „nasza”, o ile mogę o niej tak powiedzieć – zastrzegał się Andrzej Wajda, trzymając pierwszy egzemplarz w rękach – przeszła moje najśmielsze oczekiwania.

 

Karl Dedecius był również zafascynowany. Podczas targów we Frankfurcie w 2000 roku, gdy Polska była gościem honorowym a my „rodzynkiem wydawniczym” TV niemiecka przez dwie godziny pedantycznie filmowała tę książkę, nie bacząc na kłębiący się wokół rozentuzjazmowany tłum.

Tak bardzo „Wesele”>>> spodobało się Andrzejowi Wajdzie, że zaproponował nam wspólne opracowanie następnej książki.

 

Wspaniałe edycje, wspaniali artyści książki – skomentował Andrzej Czeczot ekspozycję naszych książek w Nowym Yorku w 1992 roku. Piętro wyżej mieściła się z kolei wystawa jego obrazów. Byliśmy równie mocno zaskoczeni, gdyż nie znaliśmy go z tej strony. Zawsze kojarzył się nam z kreską, grafiką. A tu… oleje, i to jeszcze jakie…!?

21.gif

Andrzej Czeczot i Edward Ley podczas wystawy w Nowym Yorku

Ale powodem spotkania nie była jego głośna wystawa Village on the East River lecz jego charakterystyczna kreska, która spodobała się również takim pismom jak „New Jork Times”, „The New Yorker”, „Washington Weekly” i „Chronicles of Culture”.

 

Przygotowywaliśmy do druku wersję polsko-angielską Jak Wam się podoba Shakespeara >>>. Chcieliśmy by zrobił cztery linoryty. Do zilustrowania tekstu odpowiednia była właśnie ludyczność i rubaszność oraz dowcip jego grafik.
Artysta, widząc poziom artystyczny naszych wydawnictw, nie wahał się ani chwili. Po niedługim czasie mieliśmy cztery wspaniałe linoryty. Podczas następnego pobytu w Nowym Yorku część linorytów ręcznie podkolorował.

4.gif

Andrzej Czeczot, Urszula Kurtiak i Edward Ley

Kiedy w 1990 roku pierwszy raz pokazywaliśmy nasze książki na Międzynarodowych Targach w Warszawie pewien Francuz zapytał nas:– Kto nam je projektuje?
– To my sami – odparliśmy nieśmiało.
– Ależ to jest światowy poziom. To są rarytasy! – Odparł gromko głosem nieznoszącym sprzeciwu. Zrobiło się nam miło.

cdn.

Edward Ley

12 listopad 2007

 

© Copyright Kurtiak i Ley
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub fragmentów niniejszych tekstów w jakiejkolwiek postaci jest zabronione